+ Dodaj ogłoszenie / Zaloguj
Aktualności | Artykuły | Katalog firm | Rejestr pośredników | Kredyty hipoteczne | Projekty domów | Forum| Pomoc | Kontakt
2016-09-12 Centrum mniej zanieczyszczone niż jego okolice Badania naukowców z AGH wykazały, że małe miejscowości są bardziej zanieczyszczone niż centrum miasta.... więcej »
Ostatnio na forum:

Tagi:

Zejdźmy schodami na parter, nim nas wypchną przez



Maciej Samcik: Zmiany cen akcji zwykle wyprzedzają trendy w gospodarce. Czy giełdowy dramat, który widzieliśmy w ostatnich dniach, to początek wielkich kłopotów naszej gospodarki? Trzeba się bać?

Sławomir Sikora, prezes banku Citi Handlowy: - Nasza giełda bardzo nerwowo reaguje na wydarzenia na innych światowych parkietach, bo rozwinięte gospodarki przeżywają duże perturbacje. Polska nie jest wyspą, więc też je odczuje, ale jestem przekonany, że w znacznie mniejszym stopniu. Przede wszystkim dlatego - i to nie jest truizm - że mamy mocne silniki rozwoju. Dobry eksport, niska inflacja, dobry budżet i silny sektor bankowy. Nasze banki mają to, co w wielu zachodnich instytucjach finansowych stoi właśnie pod dużym znakiem zapytania - dużą płynność i wysoki kapitał. Niektórzy mówią nawet, że zbyt wysoki, bo współczynnik wypłacalności większości banków przekracza 12 proc., podczas gdy prawo wymaga 8 proc.

Chce pan powiedzieć, że przez światową recesję przejdziemy suchą stopą? Kolejne międzynarodowe instytucje już obniżają przyszłoroczne prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski.

- Widzę szereg zagrożeń, ale również i szanse, które ten kryzys nam może dać. Polskie firmy mają możliwość dokonania fundamentalnej zmiany układu sił. Nie chodzi tylko o to, by odgrywać ważniejszą rolę w swoich międzynarodowych grupach kapitałowych. To już się dzieje. Czy wie pan, że wartość rynkowa jednego z polskich banków stanowi już 70 proc. wartości rynkowej całej grupy kapitałowej, do której ten bank należy? Do wygrania mamy znacznie więcej. Polskie przedsiębiorstwa przeszły przez trudne czasy, czyściec w latach 90., kryzys rosyjski, pęknięcie bańki internetowej. Są zmodernizowane bardziej niż wiele zagranicznych firm. Mają pieniądze na rozwój, są efektywnie zarządzane, zdecydowanie bardziej odporne na złe czasy. Przecena aktywów w Europie i poza nią to dla tych przedsiębiorstw ogromna szansa na ekspansję. Zacznijmy dyskutować nie tylko o tym, ile ten kryzys będzie kosztował, ale także o tym, jak polskie firmy mogą wykorzystać tę szansę. Przedsiębiorcy powinni pomyśleć tak: mogę podwoić produkcję, wkładając tylko 20 proc. kapitału więcej, niż wydałem na poprzednią część, bo wartość rynkowa mojego zagranicznego konkurenta drastycznie spadła. Polskie silne firmy mogą wyjść z tego kryzysu jeszcze silniejsze.

putBan(62);
A co z konsumentami? Na całym świecie gwałtownie drożeją kredyty. U nas banki też zaczęły przykręcanie kredytowej śruby. Ludzie odcięci od kredytów nie będą wydawali tyle pieniędzy na konsumpcję. Jak bardzo ucierpi na tym polska gospodarka?

- Banki, choć są w dobrej sytuacji finansowej, zaostrzają politykę kredytową, co jest naturalnym zjawiskiem w warunkach podwyższonego ryzyka. Ale musiałbym mieć szklaną kulę, żeby odpowiedzieć na pytanie, "jak bardzo" mniej będą banki pożyczać. Rynek zmienia się z dnia na dzień. Wartość udzielonych kredytów będzie nadal rosła, ale na pewno nie w takim tempie jak w tym czy ubiegłym roku, czyli o 30-40 proc. Spodziewam się, że to będzie wzrost jednocyfrowy. Nie wydaje mi się natomiast, żeby to miało decydujący wpływ na tempo rozwoju gospodarki. W tym roku płace wzrosną dwucyfrowo, w przyszłym roku rząd zamierza obniżyć podatki, ceny surowców energetycznych spadają, są inwestycje publiczne, projekty finansowane z pieniędzy unijnych. To wszystko zamortyzuje wpływ mniejszej podaży kredytów.

Na razie kredyty drożeją z dnia na dzień. Rynkowe oprocentowanie pożyczek międzybankowych, tzw. WIBOR, bije kolejne rekordy. Kiedy to szaleństwo się skończy?

- Rynkowe stopy procentowe (WIBOR jedno- lub trzymiesięczny), które są punktem odniesienia dla oprocentowania kredytów, są tak wysokie, bo globalny kryzys obniżył zaufanie banków do siebie nawzajem. Wolą lokować nadwyżki w obligacjach i w NBP, niż pożyczać innym bankom. Na dłuższą metę to może się okazać niebezpieczne dla kredytobiorców. Dlatego uważam, że rząd i Narodowy Bank Polski powinny przeciwstawić się dalszemu windowaniu stóp. Bank centralny ma w swoim instrumentarium możliwość przeprowadzania tzw. operacji otwartego rynku [sprzedawanie bankom komercyjnym i skupowanie od nich papierów wartościowych]. Pozwalają one wpływać na wysokość rynkowych stóp procentowych, a więc i pośrednio na cenę kredytów oferowanych przez banki konsumentom i przedsiębiorcom. Teraz jest właściwy moment, żeby z tego instrumentarium skorzystać i uspokoić sytuację.

Wielkie banki za granicą upadają lub są ratowane przed bankructwem przez rządy za pieniądze podatników. Polskie banki są stabilne, ale ludzie mimo wszystko niepokoją się o swoje oszczędności. Czy rząd powinien podwyższyć gwarancje bankowych depozytów Polaków z obecnego poziomu 22,5 tys. euro. Unia chce w przyszłości zwiększyć gwarancje do równowartości 50 tys. euro, ale coraz więcej państw podnosi je już teraz na własną rękę, jak np. Irlandia, Grecja.

- Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony mam poczucie, że to zupełnie niepotrzebne, bo sektor bankowy jest zdrowy i nie ma zagrożenia dla depozytów. Ale z drugiej strony dobrze byłoby uniknąć ryzyka, że pieniądze dużych przedsiębiorstw będą wypływały z polskich banków do krajów, w których gwarancje depozytów są na wyższym poziomie, np. do Niemiec. Trudno określić, na ile takie ryzyko jest realne. Rząd powinien monitorować sytuację i być przygotowany, by takiego instrumentu użyć w razie potrzeby. Unia Europejska powinna w tej sprawie działać wspólnie, ale to już chyba niemożliwe po precedensie, który stworzyła Irlandia, podwyższając gwarancje depozytów bez konsultacji z innymi państwami.

Każde zwolnienie gospodarki oznacza ryzyko cięcia kosztów w firmach i wzrostu bezrobocia. Powinniśmy się przygotowywać na obniżki pensji?

- Wzrost bezrobocia rząd może ograniczyć inwestycjami publicznymi, o ile oczywiście administracja wykaże się sprawnością w przyjmowaniu pieniędzy unijnych. Zresztą to, o ile miejsc pracy skurczy się gospodarka, zależy także od tego, jak zachowają się płace. Przedsiębiorstwa będą musiały dostosować się do niższej aktywności, co można zrobić na dwa sposoby - albo obniżą dynamikę płac, albo zatrudnienie. To będzie sprawdzian przystosowania się pracodawców i pracowników do nowej rzeczywistości. Im szybciej wszyscy się do niej przystosujemy, tym lepiej.

Dlaczego im szybciej się dostosujemy do nowych warunków, tym lepiej?

- Posłużę się metaforą. Jeśli jesteśmy na drugim piętrze i z jakiegoś powodu okazuje się, że musimy znaleźć się na parterze, to lepiej po prostu zejść po schodach, niż czekać, aż nas wypchną przez okno. Musimy się szybko przestawić, zrozumieć, że nie jest już tak jak wczoraj. Weźmy rynek nieruchomości. Dziś już widzimy duży spadek popytu na domy i mieszkania. Na rynku zawieranych jest mniej transakcji, ale ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie. Prędzej czy później musi nastąpić dostosowanie do nowych warunków także na poziomie ceny. Wtedy wartość transakcji na rynku nieruchomości znów wzrośnie, ale będą one zawierane po niższych cenach. Ci, którzy są bardziej elastyczni, wygrają, bo zawrą transakcję na lepszych dla siebie warunkach.

Jak się przygotować na kryzys? Zacisnąć pasa?

- Z budżetem rodzinnym jest tak jak z małym przedsiębiorstwem. W trudnych czasach trzeba większą wagę przywiązywać do płynności finansowej, bo dostęp do kredytów jest utrudniony i są one droższe niż w czasie prosperity. Po pierwsze, dobrze jest zadbać o bezpieczną pracę, żeby zapewnić sobie stabilny dochód. Po drugie, trzy razy zastanowić się nad poważniejszymi inwestycjami. Może lepiej odłożyć trochę pieniędzy na lokacie, niż wydać wszystko na nową lodówkę? Po trzecie, nie być za bardzo zadłużonym. Warto dokładnie przemyśleć każdą decyzję o zaciągnięciu kredytu. Po czwarte, rozsądek w planowaniu budżetu. Zanim kupimy auto, nawet jeśli mamy na to pieniądze, zastanówmy się, czy stać nas na jego utrzymanie.

Jak długo potrwa okres chłodzenia polskiej gospodarki? Będziemy cierpieć rok, dwa czy może pięć lat?

- Tego się jeszcze nie da określić, bo w dużej części zależy od tego, jak szybko rządzący w zachodniej Europie i w USA uporają się z kryzysem kredytowym. Cały światowy system finansowy musi przejść przez okres dostosowania do nowych warunków. Europejskie rządy i banki centralne na razie nie znalazły recepty na rozwiązanie problemu złych aktywów w portfelach banków i braku zaufania między nimi. Ba, sądzę, że nie ma nawet diagnozy przyczyn. To, czego najbardziej dziś potrzebujemy, to wizja, jak system finansowy powinien działać w przyszłości. Większa liczba regulacji obejmujących banki, częściowa nacjonalizacja niektórych banków, cofnięcie integracji rynku finansowego w ramach Europy - widzimy to na przykładzie tego, jak poszczególne państwa, np. Włochy czy Wielka Brytania, tworzą fundusze na ratowanie tylko własnych banków - to wszystko są działania, które mogą okazać się nieskuteczne, bo są nieskoordynowane i nie wynikają z jakiegoś planu kryzysowego. To, jak długo Polska będzie odczuwać skutki osłabienia, w połowie zależy od działań naszych władz, nadzoru i banku centralnego, a w połowie od tego, jak rozwinie się sytuacja w Europie.
Podyskutuj o tym na naszym forum nieruchomości

Na góre strony

Warning: mysql_num_rows(): supplied argument is not a valid MySQL result resource in /home/dom/domains/mieszkaniowy.com/public_html/news.php on line 59

Warning: mysql_fetch_array(): supplied argument is not a valid MySQL result resource in /home/dom/domains/mieszkaniowy.com/public_html/news.php on line 68
Brak komentarzy, twój bedzie pierwszy.
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz do tego artykułu:
Nick
Tekst z obrazka: nofollow
Treść
Publikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Mieszkaniowy.com nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
wykonano w ≈ 0.831016 sek