Przez 90 lat administracja działała w oparciu o meldunek. Dlatego nie możemy od razu całkowicie go zlikwidować, nie modyfikując wcześniej systemu obiegu informacji w administracji. Tylko żeby uprościć procedury, musimy zmienić ponad 200 ustaw - mówi "Gazecie" wiceszef MSWiA Witold Drożdż. Resort kończy prace nad nową ustawą o ewidencji ludności. Projekt uzgadniany jest z innymi resortami, do końca października ustawę ma przyjąć rząd. Jeśli Sejm ją przegłosuje, od 1 stycznia 2009 r. zniknie dotychczasowa procedura meldunku.
W styczniu zniesienie meldunku zapowiedział premier Donald Tusk. Mówił, że to jeden z pomysłów zmierzających do "zniesienia udręki biurokratycznej" dotykającej obywateli. Okazuje się, że udręka się skończy, ale ostatecznie dopiero za kilka lat. Na razie będzie po prostu dużo łatwiej.
Teraz obowiązuje prawo jeszcze z PRL-u: Musimy zgłaszać pobyt turystyczny, pobyt do trzech miesięcy, pobyt powyżej trzech miesięcy, pobyt stały. Trzeba się meldować osobiście, najpóźniej w czwartej dobie od dnia zamieszkania. Żeby się zameldować, konieczne jest wypełnienie sążnistego formularza z ponad 20 rubrykami. Musi być przy tym właściciel mieszkania z dokumentami potwierdzającymi jego prawo do lokalu. Jeśli meldujemy się na pobyt stały, musimy mieć dowód, że wymeldowaliśmy się z poprzedniego miejsca. Kolejki w urzędach, czas stracony na wypisywanie wniosków...
Od stycznia 2009 r. ma być tak: Nie zgłaszamy wcale pobytu turystycznego. Zgłaszamy miejsce zamieszkania. Pod ten adres kierowana będzie do nas korespondencja, np. z urzędu skarbowego. O połowę krótszy formularz zanosimy do urzędu sami albo wysyłamy go e-mailem (z podpisem elektronicznym) do 30 dni od dnia zamieszkania pod nowym adresem. Nie musimy pokazywać urzędnikom właściciela mieszkania. Urząd sam wyrejestruje nas z poprzedniego miejsca zamieszkania.
A po 1 stycznia 2014 r.: Nie zgłaszamy w ogóle miejsca zamieszkania. Urzędnicy robią to za nas, np. przy okazji załatwiania czegoś w urzędzie skarbowym czy ZUS.
Kiedy premier Tusk rzucił hasło "zniesienie meldunku", odezwali się oburzeni urzędnicy. Obawiali się, że bez wiedzy o miejscu zamieszkania obywatela nie będą mogli spełniać swoich obowiązków. W Ministerstwie Sprawiedliwości bali się utrudnień w poszukiwaniu przestępców. W Ministerstwie Pracy - utraty kontaktu z bezrobotnymi. MON martwił się o namierzanie poborowych. Samorządy - o ściąganie lokalnych podatków. MSWiA zapewnia, że te wątpliwości już zniknęły. - W czasie konsultacji wyjaśnialiśmy, że nie chodzi o rezygnację z informacji o adresie obywatela, ale o zmianę formy ich zbierania. Uwag w czasie konsultacji było sporo, ale nie podważają już naszego zasadniczego celu, czyli likwidacji meldunku - zapewnia wiceminister Drożdż.
Brak komentarzy, twój bedzie pierwszy. | |
Pokaż wszystkie komentarze |