- Jak interesy? - zapytałam kilka dni temu pędzącego ul. 3 Maja prezesa spółdzielni Projektant Adama Węgrzyna. Już szykowałam się do wysłuchania smutnej opowieści, bo zewsząd atakują nas informacje o zastoju na rynku nieruchomości, gdy usłyszałam:
- Świetnie. Nie narzekamy. Dużo budujemy i sprzedajemy. Klientów mamy zwłaszcza z Krosna, Jasła, Sanoka. Mówi się, że tam bieda, a oni w Rzeszowie kupują na potęgę - powiedział mi wtedy prezes Węgrzyn.
To tendencja czy autoreklama spółdzielni? Właściciele biur nieruchomości podkreślają, że rynek jest trudniejszy niż jeszcze w 2006 czy 2007 roku. Nieruchomości dziś nie sprzedają się tak dobrze jak wtedy. Ale są wyjątki.
- Ludzie z południa województwa kupują w Rzeszowie, bo chcą rozsądnie zainwestować pieniądze, oszczędności, pieniądze, np. zarobione za granicą. W Jaśle czy Krośnie mogliby wprawdzie kupić mieszkania nieco taniej, ale jeśli myślą o ich późniejszym wynajęciu, w Rzeszowie mogą liczyć na o wiele większe zyski - komentuje Elżbieta Gniewek-Warchoł, współwłaścicielka rzeszowskiego biura nieruchomości Certus.
Z jej obserwacji wynika, że ludzie spoza Rzeszowa, właśnie z południa województwa, chętniej kupują mieszkania nowe. Cena jest porównywalna ze starymi, ale w nowych nie ma tak wysokich czynszów jak w starszych mieszkaniach, są nowoczesne rozwiązania, jeśli chodzi o ogrzewanie.
- Rzeszów przyciąga. Jest traktowany jako miasto, które się rozwija, z którym można wiązać przyszłość. To interesuje mieszkańców innych terenów. My też to obserwujemy. Około 1/3 naszych transakcji jest zawierana z osobami z Krosna, Jasła, Sanoka. Zdarzają się też kupcy z Przemyśla, ale rzadziej - wylicza Gniewek-Warchoł.
Te tendencje obserwowane są też w innych biurach nieruchomości. Szefowa biura Willa Nieruchomości Agnieszka Woźniak oblicza, że ok. 20 proc. klientów to mieszkańcy innych części województwa.
- My mamy oferty głównie z Rzeszowa i jego najbliższych okolic. Sporo naszych klientów to ludzie biznesu, prezesi firm, którzy przyjeżdżają tu do pracy, na kontrakty i najpierw wynajmują domy czy mieszkania. A potem wielu z nich postanawia osiąść i kupić nieruchomość. Miałam takich klientów z Sanoka, Lublina. Oni chętnie kupują domy. Podobają im się tereny, mówią, że nie trzeba koniecznie stąd wyruszać w Bieszczady, wystarczy Matysówka czy Tyczyn. Podoba się im, że jest tu w miarę czysto, bezpiecznie - mówi Woźniak.
Uczelnie służą rynkowi nieruchomości Prezes Węgrzyn przedstawia jeszcze bardziej jaskrawe dane: - Wybudowaliśmy 350 mieszkań niedaleko ul. Podkarpackiej, w niewielkiej odległości od Politechniki Rzeszowskiej. Liczyłem, że 60 proc. kupców to ludzie z Krosna, Sanoka, Jasła. Ci ludzie kupują mieszkania jedno- i dwupokojowe. Albo dla swoich dzieci, które przyjeżdżają tu na studia, albo pod wynajem dla studentów. Po prostu w ten sposób inwestują swoje pieniądze - mówi.
- Ewidentnie taką sytuację powodują uczelnie wyższe. Głównie politechnika, uniwersytet, ale też prywatne - słyszymy od prezesa Węgrzyna.
Za lokalizację trzeba zapłacić W Rzeszowie ceny mieszkań na rynku wtórnym wahają się od 3,5 do 4 tys. zł za m kw. Trochę więcej trzeba zapłacić za bardzo dobrą lokalizację (np. rejon ul. Cegielnianej) lub ciekawe rozwiązania (np. ładne mieszkanie dwupoziomowe) - wtedy trzeba się liczyć z kwotami 5-5,5 tys. zł za m kw.
Ceny nowych mieszkań kształtują się od 3,6 do 4,5 tys. zł. za m kw. Wiele zależy od lokalizacji. A także wielkości: im mieszkanie mniejsze, tym więcej trzeba zapłacić za metr kwadratowy.
- Ze sprzedażą atrakcyjnych mieszkań, to znaczy położonych niedaleko uczelni, w centrum, i takich niewielkich, jedno-, dwupokojowych, nie ma większych problemów. Właściciel czeka na kupca najwyżej dwa-trzy miesiące - mówi Gniewek-Warchoł.
- My budujemy teraz bloki przy ul. Nowosądeckiej, na Wzgórzach Staroniwskich, przy Rymanowskiej. To będzie ok. 250 mieszkań. Właściwie na wszystkie mamy już zamówienia - podkreśla prezes Węgrzyn.